Saga o Końskich Zmorach Część II: Nocna Julia i radzieccy naukowcy

Gdzie Rzym a gdzie Krym, czyli powrót do ZSRR lat 70-ch…

burcev_czaszka
Rosyjski naukowiec Igor Burcev z czaszką potomka Homo georgicus. Źródło: http://planetguide.ru/about/rukovodstvo/burcev_igor/

Wprowadzenie do tematu Zmor – pod linkiem Nocne rozróby i sprawa warkoczyków

Pierwsza część – pod linkiem Saga o Końskich Zmorach Część I

Informacji o tajemniczym końskich warkoczykach nie musiałam długo szukać. Rosyjska wyszukiwarka natychmiast “wypluła” mi kilkadziesiąt stron, odwołujących się do tego tematu. Oczywiście, najbardziej mnie zainteresowała strona, poświęcona wyprawom naukowym Igora Burceva, który już w latach 60-ch ubiegłego stulecia, wraz z żoną wędrował przez tereny południowego Azerbejdżanu w poszukiwaniach śladów obecności w tym rejonie przedstawicieli Homo georgicus.

Jako że lubię zgłębiać interesującą mnie problematykę, sięgając źródeł, ta ścieżka poszukiwania odpowiedzi na nurtujące pytanie od razu mnie pochłonęła. Chętnie podzielę się z Wami tym, co udało mi się odkryć.

Igor Burcev i jego poszukiwania

Urodzony w 1940-m roku Igor Burcev, dr nauk historycznych, a obecnie – wydawca i jeden z kierowników projektu “Światowa Encyklopedia Podróży”, od 1965 roku zajmuje się badaniem problematyki, związanej z historią oraz współczesnym występowaniem Homo georgicus, czyli gruzińskiego Yeti.

W czerwcu 1965 roku Igor Burcev, wraz z małżonką Aleksandrą Burcevą spędzali urlop w położonej na terenie Północnego Kaukazu Kabardo-Bałkarii. W czasie urlopu małżonkowie postanowili dołączyć do wyprawy naukowej Żanny Kofman, której celem było poszukiwanie śladów obecności almasty (tak miejscowi nazywają Yeti). Opowieści mieszkańców o pojawieniu się w ich rejonach przedstawicieli nieznanego dotąd gatunku dwunogich na tyle zafascynowały młodych naukowców, że w roku 1970-m małżonkowie Burcev organizują własną wyprawę naukową, tym razem w Góry Tałyskie, mieszczące się na pograniczu południowego Azerbejdżanu i Iranu. Mieszkające w tych rejonach Tałyszowie często wspominali miejscowemu nauczycielowi o gulajbanach i alażen, twierdząc, że te istoty wciąż przebywają w okolicznych górach.  Igor Burcev otrzymuje zgodę odpowiednich organów na przebywanie w rejonach przygranicznych i wyrusza na poszukiwanie Yeti. Tropiąc ślady obecności “leśnego człowieka”, Burcev spisuje relacje świadków o spotkaniach z tymi istotami, odnotowując każdą najmniejszą wzmiankę, dotyczącą przedmiotu badań. W jednej z rozmów miejscowi górale wspomnieli o tym, że w grzywach ich koni często pojawiają się dziwne warkoczyki – wieczorem stada są puszczane na nocny popas i oddalają się od osady na znaczne odległości, a rano, kiedy wracają, ich grzywy są w charakterystyczny sposób poplątane.

271352453f63d1448
Końskie warkoczyki w Górach Tałyskich – Południowy Azerbejdżan, lata 70-e. Źródło: http://planetguide.ru/about/rukovodstvo/burcev_igor/

Burcev wielokrotnie pytał górali, kto i w jakim celu może plątać koniom grzywy, na co miejscowi jednym głosem twierdzili, że jest to sprawka szajtana. I gdyby tylko chodziło o same warkoczyki – to pal licho, niech już je mają, i tak żadnego nie da się rozplątać… Ale konie często wracają zupełnie wyczerpane, jakby przez całą noc opędzały się od złych duchów lub ktoś uporczywie ganiał je po  górskich pastwiskach.

Przez kolejne trzy lata Burcevy przyjeżdżali w Góry Tałyskie, zbierając od okolicznych mieszkańców nie tylko opowieści, lecz również wycięte z końskich grzyw warkoczyki. Po trzech wyprawach uzbierało się ich ponad 40 – zaplecionych w bardzo podobny sposób, a różniących się jedynie  wielkością i stopniem staranności wykonania. Co więcej, z terenu całego Związku Radzieckiego do Burcevych zaczęły docierać listy, opisujące podobne zdarzenia, a nawet same warkoczyki…

Czy to nie Julia “naprawia” świat?

Co ciekawe, warkocze częściej pojawiały się w grzywach klaczy… Nic w tym dziwnego, wszak warkocze nie od dziś stanowią główną ozdobę prawdziwej kobiety… No i od razu mam przed oczami Julię Timoszenko… Nie wiem, ale ilekroć próbuję sobie wyobrazić kogoś, kto mógłby z takim poświęceniem, noc za nocą, wędrować po polach, upiększając końskie grzywy, to natychmiast wyłania mi się obraz nocnej Julii… No sama nie wiem…  może w dzieciństwie ćwiczyła na końskich grzywach… Ale dość już dygresji, wracamy na ścieżkę naukową.

1819970c11f0
Źródło: http://www.dombayclub.ru/index.php?showtopic=452

Pewnego dnia Burcev zauważył w grzywie jednej z kobył coś, co przypominało zalążki warkoczyków. Chcąc za wszelką cenę”dorwać” nocnego fryzjera, Burcev postanowił jej towarzyszyć podczas nocnego wypasu. Proces powstawania warkoczy trwał trzy doby. Warkocze wyłaniały się stopniowo, każdej nocy fryzura była starannie dopracowywana. Co ciekawe, Burcev odkrył, że nocne warkoczyki  “rosną” od dołu, czyli od końcówek włosów, a nie od nasady, tak jak plecie się normalne warkocze. Po pierwszej nocy Burcev zauważył w kobylej grzywie malutki warkoczyk, spleciony z końcówek włosów. Następnego ranka warkocz się powiększył, a jeszcze nie zaplecione pasemka grzywy zostały poskręcane na kształt dredów. Trzeciego dnia powstał warkocz ze skręconych włosów, lecz sięgał jedynie do połowy długości grzywy, i już się nie powiększał. Powstało coś w rodzaju pętli, zakończonej warkoczem. Po dokładnym obejrzeniu grzywy, Burcev zauważył na końcówce warkocza kawałek gliny, który sklejał dolne pasemka włosów. Czyżby komuś zależało na trwałości fryzury? Po trzech bezsennych nocach, zmęczony i przemoknięty do suchej nitki, Burcev wreszcie mógł odpocząć i przemyśleć to, co udało mu się zaobserwować. Siedział na metalowym łóżku w wagonie, będącym jedynym schronieniem naukowca, jadł arbuza i nagle doznał olśnienia! Wyciął z kawałka materiału, jaki miał pod ręką, trzy wąskie pasemka, uwiązał je obok siebie przy górnej ramie łóżka, łącząc końcówki małym węzłem. Następnie zaczął obracać powstałym z trzech końcówek węzełkiem – przerzucając go raz między pierwsze dwa pasma, następnie – między drugie a trzecie. Na jego oczach zaczął powstawać warkocz, co więcej – powstawał właśnie od dołu, czyli dokładnie tak, jak w końskich grzywach! No cóż, jednak nie była to sprawka Julii…

DSCF0089
Źródło: http://forum.swiatkoni.pl/topic/5305-demony-dreczace-konie/

Końskie warkocze powstają same z siebie – odkrył Burcev. Wystarczy, że kilka pasemek końskiej grzywy sklei się między sobą – za pomocą kawałka gliny, śliny czy innej lepkiej mazi, a koń już sam resztę zrobi. Oganiając się od much, konie tysiące razy dziennie machają głową, więc posklejane włosy mogą wielokrotnie w ciągu dnia trafić raz między jedne pasemka, raz – między drugie, tworząc w ten sposób nierówny, niedoskonały, lecz mimo wszystko – warkocz!

Tamtego dnia Burcev postanowił zakończyć swoje poszukiwania, a temat końskich warkoczyków wydawał mu się tematem zamkniętym. Jednak radziecki naukowiec się pomylił – i już wkrótce powrócił do tego tematu.

Saga o Końskich Zmorach – Część III

 

2 Comments on “Saga o Końskich Zmorach Część II: Nocna Julia i radzieccy naukowcy

Skomentuj spartanskiewychowanie

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wykorzystujemy pliki cookies do prawidłowego działania strony, w celu analizy ruchu na stronie, zapewniania funkcji społecznościowych oraz korzystania z narzędzi marketingowych. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Więcej informacji w Polityce Prywatności

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close