W nieudany pod względem pogodowym weekend wielkanocny, kiedy za oknem zacina chłodny wiosenny deszcz, więc oprócz jedzenia i lektury niewiele jest się w stanie zrobić, można dojść do ciekawych wniosków. Niewiele ostatnio pisałam na spartkowym blogu, a to dlatego, że dobrze nam się w zimie układało… Z nadejściem wiosny tradycyjnie zaczęły się kłopoty, co z kolei ma też swoje dobre strony – znów mam ochotę pisać 🙂 Zauważyliście, że całe poprzednie lato intensywnie publikowałam na blogu, snułam swoje refleksje okołokońskie i dzieliłam się z Wami swoimi przemyśleniami? Otóż to… Im gorsze zachowanie prezentuje mój koń, tym więcej mam do powiedzenia. Im jest grzeczniejszy i, powiedzmy, normalniejszy, tym mniej dzieje się w mojej głowie. Korzystam po cichutku z tego, co mi zima i koń oferują, i nie dzielę się z nikim swoim malutkim szczęściem. Ale od tygodnia znów mam głowę pełną pomysłów twórczych – czyli Spartan wrócił do swoich normalnych dla sezonu pastwiskowego nawyków. A więc na dziś sytuacja wygląda następująco: sprowadzamy się bez problemu z padoku na „plac zabaw”, gdzie pojawiła się pierwsza trawka. Tu się czyścimy i szykujemy do przejścia na ujeżdżalnię. Cały myk polega na tym, że z „placu zabaw” na ujeżdżalnię przechodzi się przez furtkę – widoczną na zamieszczonym powyżej zdjęciu. Czyli powinno być łatwo… A, jak się domyślacie, nie jest 🙂 Otóż, kiedy kończymy czyszczenie kopyt i zapraszam Spartka do ruszenia za mną w stronę ujeżdżalni – a więc do pokonania raptem 5-10 m w wielce niepożądanym przez konia kierunku, kończy się moje eldorado. Obojętnie, czy mam linę długą czy krótką, po chwili widzę tłuściutki zadek mojego rumaka i mogę co najwyżej „zrobić papa konikowi”. Oddala się szybciej, niż ustawa przewiduje. Oczywiście, nie robi to już na mnie takiego wrażenia, jak trzy lata temu, nie wywołuje aż tylu negatywnych emocji, jak kiedyś, ale jednak… trochę jest przykro. Idę więc po gadzika, biorę linę i ruszam w kierunku bramki na ujeżdżalnię. Sytuacja się powtarza. I tak wiele razy, aż koń wpada w furię i zaczyna ganiać galopem po całym terenie „placu zabaw”. Ponieważ lawirowanie pomiędzy przeszkodami z ciągnącą się po ziemi liną, moim zdaniem, może być niebezpieczne dla konia, odpinam linę i zaczynamy pracę z ziemi na wolności. Pomyślicie pewnie, że nie powinno się odpinać liny, bo koń uzna to za nagrodę za swoje zachowanie. Chwilowo pewnie jest przekonany o własnym zwycięstwie, ale jest to złudne przekonanie. Natychmiast zaczynam prosić go o ruch – stępem, częściej kłusem – i nie pozwalam zatrzymać się nawet na jeden krótki moment. O podjadaniu trawki nie wspomnę. Więc chwilowy triumf Spartana szybko obraca się przeciwko niemu. Metoda, której nauczyła mnie Kasia Ściborowska, zawsze działa na moją korzyść. I przy okazji jest jedynym sposobem, by zachęcić konia do współpracy. Łatwiej, oczywiście, działać na lonżowniku, lecz mając do dyspozycji ogrodzony teren w kształcie prostokąta, też da się popracować. Zazwyczaj na początku Spartan porusza się głównie galopem, zwalniając w narożnikach, zawracając i dając czadu na kolejnej prostej, w przeciwnym kierunku.
Gniew i urażona duma nie pozwalają mu się zatrzymać i spojrzeć w moją stronę. Po kilkunastu minutach gonitwy, kiedy ja z bacikiem w ręku staram się podążać za szalejącym koniem, by nawet na chwilę nie pozwolić mu się odprężyć, Spartan zaczyna szukać wyjścia z tej, jakby nie było, dość krępującej dla obu stron sytuacji. Zwalnia, zaczyna zataczać wokół mnie coraz mniejsze koła, wewnętrzne ucho kieruje w moją stronę, coraz częściej wykazuje chęć podejścia. I tutaj najważniejsze, to nie dać się nabrać. Bo, niestety, Spartek dość często „oszukuje” – okazuje wszelkie oznaki uległości i chęci współpracy, by po chwili odpoczynku, jaki mu w swej naiwności zaoferuję, znów wyrwać galopem do najdalszego narożnika. Oto jeden z takich momentów – wydawało mi się, że koń zaproponował dialog, więc go do siebie zaprosiłam.
Błąd… Ta postawa wyraża raczej pytanie typu „Jeszcze tu jesteś”? Absolutnie nie zamierzał rozmawiać – zyskał w ten sposób chwilę odprężenia i poszedł dalej. Ale kolejne zatrzymanie, z opuszczoną głową i „miękkim spojrzeniem” było już początkiem naszej rozmowy. Gdy koń zmierza w moim kierunku z głową w dół, powoli się odwracam i odchodzę parę kroków. Gotowy do dialogu, Spartan zaczyna podążać za mną. Kręcimy się po placu zygzakiem, omijając kolejne przeszkódki, i – co ciekawe – koń zawsze stara się iść na zakrętach od wewnętrznej strony. To kolejny znak, świadczący o przyjęciu przez konia postawy uległej, o czym też dowiedziałam się kiedyś od Kasi i odtąd zwracam na to uwagę. Źrebaki zazwyczaj trzymają się wewnętrznej strony klaczy. Więc sprawdzam to, idąc po łuku wprawo i w lewo, zatrzymując się raz po raz i w końcu idę z koniem „na wolności” na naszą ujeżdżalnię. Zazwyczaj, kiedy przekraczamy bramkę i Spartan zatrzymuje się obok mnie już po stronie piaszczystej ujeżdżalni, przez chwilę widzę w jego oczach lekkie zdziwienie. Sam nie wie, jak mogło do tego dojść. Jednak jeśli „połączenie” rzeczywiście nam się udało, możemy bez problemu dalej pracować na wolności! Już na znacznie większym terenie, czasem w wietrzną, niepokojącą dla koni pogodę, z wieloma „rozpraszaczami” naokoło. Jesteśmy w stanie zrobić to wszystko, co robimy „z ziemi” na linie – odsyłanie na koło w każdą stronę w stępie, kłusie i galopie, zmiany kierunków w stępie, czasem w kłusie, serpentynki między pachołkami, obroty w kwadracie z drągów itd. Możemy też ładnie poruszać się po całym obwodzie ujeżdżalni w stępie i kłusie. Zazwyczaj po pracy na wolności jestem absolutnie pewna, że Spartana bez problemu można zapiąć na linę, osiodłać i przejść do pracy w siodle. Nieraz tak robię, dosłownie na chwilę wsiadam, by sprawdzić, czy między nami wszystko gra. Jednak częściej rezygnuję z siodłania i wsiadania na konia, by podziękować mu za to, że tak wspaniale ze mną pracował – choć nie musiał! I nawet początkowo nie chciał! Tym większa jest satysfakcja, że po raz kolejny udało mi się go przekonać. Tym więcej radości sprawia mi odprowadzenie konia z powrotem na trawkę i szykowanie zasłużonej porcji musli z owocami. Zawsze wiem, kiedy i Spartek jest z naszych ćwiczeń zadowolony – wtedy, po usłyszeniu, „dziękuję” zawsze odpowiada mi niegłośnym rżeniem. A ja śmieję się całą gębą i mówię mu, że jest wspaniałym, odważnym i bardzo pracowitym rumakiem!
Sama już nie wiem, czy przypadkiem nie mam jednak dwóch koni… Jeden – to zbuntowane, leniwe, czasem aroganckie stworzenie o złośliwych świdrujących oczkach, a drugi – przyjazny, łagodny i chętny do współpracy koń, z którym naprawdę się lubimy i rozumiemy. Kupiłam kiedyś konia w promocji „dwa w jednym”, i dziś to dopiero w pełni odkryłam. W zależności od wielu zmiennych mam jedno albo drugie oblicze Spartana. Przy pewnym osobistym wysiłku mogę przeistoczyć jedną wersję konia w drugą, lepszą, a poprzez popełnienie najdrobniejszego błędu tak samo mogę tę przemianę odwrócić, i znów mieć złośliwca. Jestem szczęściarą! Tak sobie to wszystko w głowie poukładałam, że charakterne stworzenie, z którym kontakt niegdyś sprawiał mi więcej przykrości, niż satysfakcji, dziś stało się źródłem inspiracji i radości. I w tym momencie przechodzimy do pojęcia dysonansu poznawczego, które zapewne zaniepokoiło Was już w tytule tej opowieści. Tak, tak, myślę, że mamy do czynienia właśnie z tym zjawiskiem psychologicznym, szczegółowo opisanym w arcyciekawym artykule – http://www.psychologia.apl.pl/index.php/czytelnia/psychologicznie/86-dysonans-poznawczy
Z pojęciem tym zetknęłam się kilkakrotnie, ale nigdy dotąd nie zgłębiłam jego prawdziwego znaczenia. Tym większe było moje zaskoczenie po przeczytaniu kilku materiałów na temat dysonansu poznawczego! Codziennie borykamy się ze sprzecznymi doznaniami, emocjami, opiniami, myślami czy sądami, i w zależności od sytuacji i predyspozycji psychicznych dążymy do tego, by zniwelować, złagodzić napięcia, spowodowane nieustannie toczoną walką wewnętrzną. Co więcej, częstokroć usprawiedliwiamy niezbyt mądre czy wątpliwe pod względem moralnym uczynki, podejmowane przez nas błędne decyzje, niesłuszne wybory itd. Dzięki teorii dysonansu, odkryto, na przykład, że „silne nagrody wręczane za wykonywanie działań, które w dodatku są przyjemne, sprawiają, że przestajemy lubić te działania”, a „ludzie, którym mało płaci się za ich kłamstwa wierzą w nie bardziej, niż ci, którzy czerpią z nich duże zyski”. Pewnie się zgodzicie, że przykłady działania mechanizmu dysonansu poznawczego są aż nader widoczne np. w życiu politycznym, ale też w naszym życiu codziennym, dalekim od wielkiej polityki. Czyż nie jest tak, że im więcej cierpień zadaje ofierze przemocy oprawca, tym większym przywiązaniem darzy go słabsza strona? „Bije, bo kocha” – typowe usprawiedliwienie, powstałe w wyniku działania mechanizmu dysonansu poznawczego, w celu złagodzenia konfliktu wewnętrznego ofiary. Odkryłam je również w sobie i w swoim podejściu do naszego ze Spartkiem „toksycznego” związku. Im bardziej się przekonuję, że mój koń jest niereformowalny i żadną miłością, pracą, poświęceniem ani wysiłkiem nie zmienię jego przykrych nawyków, tym większym darzę go uczuciem. Myślę, że działa to jako mechanizm obronny organizmu, sprawiający, że zaczynamy lubić niekorzystną sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, zwłaszcza jeśli nie ma z niej wyjścia. Co więcej, z czasem cenimy zastaną sytuację coraz bardziej i więcej pozytywnych stron w niej odkrywamy. Tak się właśnie dzieje w moim przypadku. Wydaje mi się, że jest to dość pozytywne odkrycie, jak na ten moment – czeka nas ze Spartkiem dłuuugi sezon pastwiskowy, a co za tym idzie – muszę naprawdę dobrze przygotować mój mechanizm obronny, by nie zwariować, no i pisać jak najwięcej, bo i to zapewne jest pewnym rodzajem terapii 🙂
Wykorzystujemy pliki cookies do prawidłowego działania strony, w celu analizy ruchu na stronie, zapewniania funkcji społecznościowych oraz korzystania z narzędzi marketingowych. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Więcej informacji w Polityce Prywatności
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.
Najnowsze komentarze